Mimo, chłodu wybrałem się na rower z ojcem. Zabraliśmy Marcina i pojechaliśmy na Pasmo Jeleniowskie Gór Świętokrzyskich. Fajna trasa, ale błoto i w ogóle mokro. Na końcu to już na drodze była bryndza:D Błotniki zdały egzamin. No i największą atrakcją wycieczki była kiszka w oponie taty. Jak złapał to przejechał z kolcem 10km po lesie, a jak na asfalt wyjechaliśmy to dopiero powietrze zeszło. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony - mięliśmy dętkę i chińską pseudo pompkę. No i udało się dojechać. Kilka fotek:





Cmentarz żołnierzy z I Wojny Światowej:


Naprawa rowerka:


Taki mały, niepozorny...


Nudziło mi się xD

Cóż tu pisać? Więcej graliśmy w badmintona niż jeździliśmy, ale trochę jest xD

Pierwszy wypad z tatą w tym roku - no i wreszcie dystans większy niż 50km. Ach... cudownie tak odpocząć w weekend męcząc się na rowerku:D Jestem jak Husky - szczęśliwy, kiedy zmęczony:) Jak zwykle nie wziąłem aparatu więc jakość zdjęć tragiczna. A rowerek na zdjęciach już z nowo nabytymi błotnikami:







Pasmo Jeleniowskie Gór Świętokrzyskich. Następna poważniejsza wyprawa mam nadzieję grzbietem tego pasma:

Była 18.15 jak wyjeżdżaliśmy, a w domu miałem być na 19:D trochę się sprężyliśmy z Marcinem xD

Mała przejażdżka z ręką w gipsie... Jeszcze tylko 2 tygodnie!

Mała przejażdżka z Marcinem i Pawłem, który testował swojego Gary Fishera. Niezła zabawa, bo mięliśmy 2 przeprawy przez rzekę. Pierwsze zdjęcie nie bardzo przypomina trasę rowerową, ale daliśmy radę:p

Na polach strasznie dużo błota - śnieg spływa. No, ale trochę przejechałem:)
Zdjęcia:








Zdjęcie jak z lodowca:

Nudziło mi się więc pojeździłem trochę po kani i innych pagórkach..

Wypad w zaspy, ale udany. Trochę sobie po mieście pojeździłem.

Ot taka jazda od niechcenia.